Szukaj na tym blogu

niedziela, 15 stycznia 2012

W ciemności, Holland, Więckiewicz, …

Instynkt samozachowawczy… a wola życia

Nastrój miałem zły, więc akurat ten film nie był najlepszym na to lekarstwem. Ale akurat grali, a ja nie miałem się gdzie podziać ze swoimi emocjami.

Opowieść jest prosta. Leopold Socha (Robert Więckiewicz) wiedziony nadzieją łatwego zysku ratuje grupę Żydów uciekających z getta w czasie jego likwidacji – piszę beznamiętnie o “likwidacji getta” jak autor “Łaskawych”, a chodzi oczywiście o likwidację ludzi, jego mieszkańców, czyli ludzi, choć Żydów. Oni miesiącami opłacają swoją marną egzystencję w kanałach licząc na przetrwanie. On zaczyna się zmieniać, staje się za nich odpowiedzialny, podejmuje za nich racjonalne decyzje, a gdy następuje uwolnienie radośnie obwieszcza, że to jego Żydzi, on ich uratował.

Gra Więckiewicza perfekcyjna. Występuje wszędzie i jest tego wart, robi się z niego Nicolas Cage polskiego kina, lecz o talentach, o których Cage może tylko pomarzyć.

Totalnym wzruszeniem było dla mnie pojawienie się Marii Schrader, niezapomnianej Felice z “Aimee i Jaguar” – ile ja się spłakałem na tym filmie!

Za zdjęcia kasę wzięła Jolanta Dylewska i warta jest każdych pieniędzy.

Film zaczyna się naturalnym u większości ludzi, a przynajmniej tych potrafiących rozpoznać niebezpieczeństwo, instynktem samozachowawczym, co w wymiarze zdarzeń filmu oznacza ucieczkę. Potem jednak następują ciągnące się zdarzenia, które śmiało można zatytułować “Żydzi na  Dzikim Kanale”. W czasie seansu miałem kilkakrotnie ochotę wyjść, takie to było nudno-przewidywalne w tej kanałowej scenografii .

Nie wiem, czy to słabość scenariusza na podstawie książki Roberta Marshalla “In the Sewers of Lvov” (moje tłumaczenie “W kanałach Lwowa”), czy niedyspozycja reżyserki, ale nie zobaczyłem tego, czego się spodziewałbym po filmie niby godnym Oscara.

Jedyne, co mi pozostało, i może pozostanie w pamięci po tym filmie, to wola życia, wola przetrwania w sumie drugoplanowych postaci. Dla mnie niewiarygodne jest, że ich wola życia była tak silna mimo upływających miesięcy. Ja poddałbym się szybko; jakoś to wiem. Normalne życie niesie ze sobą wiele przykrości i upokorzeń, a co dopiero życie w oparach gówna. Może marzyłbym o zapachu świeżego powietrza, o spełnieniu marzeń sprzed ucieczki, ale czy cena nie jest zbyt wysoka? Może zamiast tego upodlenia lepiej zdusić instynkt samozachowawczy, zgasić wolę przetrwania w odrzucanym ze wstrętem otoczeniu i za jeden oddech świeżego powietrza, krótkiej wolności, oddać życie.

Wolałbym, żeby ten film był właśnie o tym. A tak, był o niczym. Przynajmniej dla mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz