Szukaj na tym blogu

czwartek, 5 stycznia 2012

Gwiazdy w noc sylwestrową, Teatr Wielki

Full wypas

Dni mijają, a ja wciąż nie opisałem koncertu z nocy sylwestrowej. Zapewniam, że było miło.

Uśmiałem się przy duecie Don Pasquale  i Doktora Malatesty z opery Gaetano Donizettiego “Don Pasquale” w wykonaniu Zenona Kowalskiego i Grzegorza Szostaka . Ten ostatni nie tylko ma świetny głos, ale jeszcze jest świetny aktorsko. Powiedzieć można, że śpiewa ze zrozumieniem i całym ciałem wczuwa się w rolę. No może tego ciała jest trochę za dużo, ale za te łzy rozbawienia wybaczam. Zenon Kowalski za to, naprawdę mógłby trochę się ruszyć aktorsko, żeby nie dawać ciała przy takim aktorze jak Szostak. Patryka Rymanowskiego niestety nie było.

Mniej więcej od piątej minuty jest to, co na koncercie. Tyle tylko, że Zenon Kowalski, jako Doktor Malatesta w szybkiej partii (ok. 8:00 minuty) oddechu nie bierze, a Mariusz Kwiecień o dziesiąt lat młodszy… cóż, musi, i gaża Metropolitan nie pomoże.


Ponownie wzruszyłem się przy duecie Bernadetty Grabias i Moniki Cichockiej. Po prostu wymiękam, kiedy obie śpiewają barkarolę z “Opowieści Hoffmanna” Jacquesa Offenbacha. Nie tak samo (w tym nagraniu kompletnie brakuje świetnej mini-reżyserii z gali operowej czy z nocy sylwestrowej, która wiele dodała), ale w równie wspaniałym wykonaniu Elīny Garanča i Anny Netrebko.


W arii tytułowej Giuditty “Kto me usta całuje” Franza Lehára świetny popis dała Bernadetta Grabias. Mam nadzieję, że oklaski jakie dostała wskazują, że publiczność zaczyna w niej dostrzegać divę, uwodzącą nie tylko głosem, talentem, czy urodą, ale i skromnością. 

Reżyser się nie wysilił, bo wyglądało to dosłownie jak na tym nagraniu z Anną Netrebko z rzucaniem kwiatów włącznie, tylko bez równie żywiołowego tańca:


Anna Wiśniewska-Schoppa umie się śmiać! To dobrze, zwłaszcza, że śmiech ma zaraźliwy. Liczę na nią i mam nadzieję, że z jednej strony rozrusza się, a z drugiej nie zrobi się nazbyt operetkowa.

Tak, tak, Joanna Woś is the best… yet.

O scenografii nie mam co pisać, bo dołożono tylko wielkie “2012” do scenografii z Wielkiej Gali Operowej. Kostiumy też te same. Tylko Dorota Wójcik wystąpiła w dosyć szalonych spodniach, których na gali nie miała.

Nie wiem, kto wybierał repertuar Monice Cichockiej, ale były to utwory kompletnie z czapy (poza duetem opisanym powyżej) i nie pasowały ani do formuły koncertu, ani do nastroju innych występów.

Andrzej Kostrzewski  zastąpił rozkołysanego Krzysztofa Marciniaka, ale szału nie było. Kiedy wreszcie pojawi się w Teatrze Wielkim jakiś fajny tenor?!

Agnieszka Makówka jakaś wystygła była. Szkoda. Coś jakby siła głosu nie nadążała za chęciami, mimo umiejętności.

Aleksandra Novina-Chacińska vel “Ranne słonko zaryczało” powinna się posłuchać z jakiegoś nagrania – może dałoby to jej do myślenia.

Ruben Silva urodził się może w La Paz, w Boliwii, w Ameryce Południowej, ale chyba był oddany do adopcji przez Eskimoskę wykonującą trzy ruchy na godzinę, żeby zmniejszyć dzienny wydatek energetyczny między zjedzeniem jednej foki, a drugiej. Przy czym czas ciąży, był dla niej okresem międzyfoczym, a później nie było z jedzeniem lepiej. Orkiestrze pod jego batutą tak bardzo brakowało energii w “Mambo” z “West Side Story” Leonarda Bernsteina, że aż żałość bierze.

Dla przypomnienia fragment filmu:


A dla wielbicieli nagranie “Mambo” w wykonaniu Simon Bolivar Youth Symphony Orchestra pod dyrekcją Gustavo Dudamela… z Wenezueli… z Ameryki Południowej, w Royal Albert Hall w Londynie:


Na koniec miała być niespodzianka. I była. Bernadetta Grabias i Joanna Woś zaśpiewały “Koty” (Duetto [Buffo] di due gatti, Les duo des chats, Cats duet, Duo de los gatos, Дуэт кошек [котов] ) Gioacchino Rossiniego. Brzmi dobrze? Niestety ze sceny dobrze nie zabrzmiało, zaśpiewane było niestarannie, a do tego śpiewaczki chyba same się wyreżyserowały i wyszło to bez polotu, wdzięku, o dowcipie nie wspominając.

Szukałem z godzinę jakichś fajnych wykonań, znalazłem dwa, i dla starszych, i dla młodszych (nieco świętojebliwe)

.


A potem zaczął się Nowy Rok.

Na przygotowywaniu tej notki spędziłem około 5 godzin. Dobrze, że miałem z tego frajdę i sam się czegoś nauczyłem Puszczam oczko

3 komentarze:

  1. Widze, ze "Ranne słonko" nie rozczarowało i tym razem. Nie zawiodło słuchaczy ;) Nie moge sie doczekac jak w lutym usłysze te subtelnosci....

    P.S. Possibility of dethronement Her Majesty Woś do not exist :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Possibility of dethronement of Her Majesty Woś doesn't exist :)

    I think, it is possible

    OdpowiedzUsuń
  3. cholera, faktycznie.... przyznaje sie bez bicia moj blad, wstyd ;( z pokora przyjmuje nagane.

    Co nie zmienia faktu ze podtrzymuje sens wypowiedzi ;)

    OdpowiedzUsuń