Szukaj na tym blogu

wtorek, 8 lutego 2011

"Mord" Norbert Rakowski Teatr Nowy

Litości!

W sztuce widzimy trzy morderstwa. Żołdacy mordują przypadkowe dziecko w czasie wojny, ojciec dziecka w akcie zemsty morduje po latach, jak mu się wydaje, jednego ze sprawców, a przy okazji, jego nowopoślubioną żonę, sąsiedzi urządzają lincz na niegroźnym podglądaczu, a przypadkiem (?), być może, jednym z zabójców dziecka. A wiec nie mord a mordy! Czyżby każde z tych zdarzeń miało wspólny mianownik? Oryginalny tytuł sztuki to "Morderstwa". Zmiana tytułu dokonana przez reżysera jeszcze dobitniej pokazuje, że mord jest po prostu mordem.

Żaden z bohaterów nie jest identyfikowalny. Nikomu nie nadano imienia. Te wydarzenia mogły dotyczyć każdego z nas. Każdy z nas mógł być ofiarą... jak i katem. Już przy pierwszym mordzie pojawia się sformułowanie "bo takie były okoliczności". Czy to okoliczności więc decydują o tym, czy stajemy się ofiarą, czy katem? I jak bardzo jest to nieuchronne? Czy prośba o litość zawsze zostanie odrzucona?

Sztuka jest ciekawa. Jest się nad czym zastanawiać. Scenografia chwilami przyprawiała mnie o klaustrofobie, ale podołałem. Reżyser zastosował parę ciekawych chwytów scenicznych. Największe wrażenie robi gra dzieci. Były albo tak dobre, albo tak przejęte, albo po prostu świetnie poprowadzone przez reżysera. Niestety nie udało mu się tego osiągnąć ze wszystkimi (12 osób w tym troje dzieci) aktorami. Ale to raczej problem teatru. Reżyserowi zarzuciłbym zbytnie odarcie dramatu z emocji. Ta sztuka Hanocha Levina uznawana jest za najtrudniejszą do prezentacji scenicznej.






Teatr Nowy... ale popieram.

4 komentarze:

  1. No nie, nie. Proszę nie mylić pojęć.
    Wysokie obcasy u faceta to element transowy lub, jak kto woli, genderowy. Na pewno nie gejowski. Jako 100% gej nigdy nie marzyłem o chodzeniu w szpilkach ani sukienkach. Gej akceptuje swoją płeć i nie chce jej zmieniać. Trans i owszem - a najzabawniejsze, że czasem nie musi być przy tym gejem :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Sztukę polecam. Dobrze pokazuję, czym kończy się nienawiść wynikająca z ideologii i usprawiedliwianie łajdactwa "okolicznościami".

    To mniej więcej tak, jak kandydowanie z listy PO czy głosowanie na tę partię. Są takie "okoliczności", że kandyduje się z jednej listy z posłem Węgrzynem, Gowinem czy Radziszewską. Niestety - z łajdactwa nie wynika nic dobrego, tylko jeszcze większe łajdactwo.

    Sztuka - moim zdaniem - dobrze wyreżyserowana i zagrana. Poza rewelacyjnymi dzieciakami, świetna rola człowieka, który ginie za domniemany udział w akcie terrorystycznym (wcześniej zabił dziecko), zabity przez rozhisteryzowaną tłuszczę.

    Zgadzam się z Azazelem, że "szpilki" to element genderowy. Nie ma nic wspólnego ani z orientacją seksualną, ani też z płcią rozumianą jako zawartość rozporka czy stanika. Np. Teresa, jako 100%-owa samica alfa, nosi czasem szpilki, choć awangarda jej płci (feministki) już dawno powiedziała szpilkom "nie" (jako seksistowskim przeżytkom dominacji samców). Voila.

    OdpowiedzUsuń
  3. Metka jak zwykle błyskotliwie, zwrócił uwagę na absurd, w jaki zabrnęły dzisiejsze feministki: z jednej strony całkowicie odrzucają męski punkt widzenia na kobiecość, a więc samą kobiecość jako taką (szpilki, pończochy, dekolty, puder, róż itd.), z drugiej robią wszystko, by upodobnić kobiety do mężczyzn i co rusz twierdzą, że kobiety mogą być RÓWNIE DOBRE w męskich rolach. Czym więc w końcu jest dla nich męskość? Czymś złym, co należy odrzucić, czy też... niedoścignionym ideałem? Świetnie pokazała to Elisabeth Badinter w książce "Ślepa uliczka" (sic!)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pardon, nie "Ślepa uliczka", tylko "Fałszywa ścieżka", co zresztą na jedno wychodzi.

    OdpowiedzUsuń