Szukaj na tym blogu

czwartek, 22 marca 2012

Czlowiek z La Manchy, Zbigniew Macias

Produkt z datą ważności?

Niestety jakimś totalnym fanem musicali nie jestem. Jednak nie uciekam przed tym czego nie znam, nawet jeśli nie popadam w bogobojną wiarę. Nie wiara czyni człowieka, a doświadczenie, że tak górnolotnie rzucę… więc do Teatru Muzycznego poszedłem.

poznan.pl
Premiera “Człowieka z La Manchy” w Teatrze Muzycznym miała miejsce w sezonie 1997/1998, w maju 1998 roku. Czternaście lat temu.

Czy odległa premiera wpływa dziś na odbiór spektaklu jako trącącego myszką?

Najpierw jednak należałoby zrozumieć specyfikę musicalu. Musicalu? Raczej należałoby mówić o produkcie. Prawa autorskie wygasają 70 lat po śmierci autora lub 70 lat od daty rozpowszechnienia utworu, gdy prawa do niego nie należą – co jest przypadkiem “Człowieka z La Manchy”. Do tego czasu musical musi być prezentowany dokładnie w takiej wersji jak to widział autor. Licencja na ten spektakl wygasa dopiero w 2034 roku, 70 lat od pierwszego spektaklu “Man of La Mancha” wystawionego w 1964 roku w Connecticut.

Spektakl nie trąci jednak myszką dzięki swojej uniwersalności. Choć czy ktoś jeszcze ceni idealizację szlachetności? Pożreć, żeby nie zostać pożartym, to wyznacznik współczesnych pokoleń. Nie moich. Ja się wzruszyłem, bo jestem idealistą. Naiwniakiem. Poszukiwaczem wartości wyższych.

Filmweb
Ze spektaklem związana jest niezwykła historia. Łódzka prapremiera odbyła się w Teatrze Wielkim w reżyserii Romana Sykały w 1972 roku. Pierwsza scena spektaklu jest w więzieniu. W czasie przygotowań Roman Sykała (starsi mogą go pamiętać z wielu ról filmowych, m.in. w jednym z odcinków “Stawki większej niż życie”) był dowożony z… więzienia właśnie. Oskarżony o łapownictwo przez niedoszłą studentkę (był dziekanem wydziału aktorskiego łódzkiej filmówki) czekał w areszcie na proces. Pięć miesięcy po premierze został znaleziony powieszony w celi. 

To co może razić w spektaklu, to brak nowych, w sensie nowoczesnych, środków inscenizacyjnych, ale ograniczenia licencyjne niestety wiążą reżyserowi ręce.

Inscenizacja Zawodzińskiego może budzić kontrowersje. Zawodziński ma słabość do kiczu. Nawet jeśli uznać to za piętno nadawane swoim spektaklom, to jednak piętno to staje się czasem nazbyt nachalne i graniczy z żenadą, nie ujmując całości jego reżyserskiej pracy.

Teatr Muzyczny w Łodzi
Wznowienie spektaklu zbiegło się z uroczystością trzydziestolecia pracy artystycznej Zbigniewa Maciasa, odtwórcy roli głównej Cervantesa/Don Kichota. Nie wypominając wieku, ten 58-letni dziś baryton ma się świetnie.

Dla niego, Anny Walczak w roli Aldonzy/Dulcynei, Andrzeja Fogla (Sancho Pansa), Piotra Płuskiego (Padre), pozostałych solistów, chóru, baletu, orkiestry dyrygowanej przez Lesława Sałackiego, a przede wszystkim dla wzruszającej opowieści Dale’a Wassermana Teatr Muzyczny w Łodzi może stanowić miejsce oderwania od otaczającej szarości i zanurzenie w świecie idei.

2 komentarze:

  1. Byłam, widziałam....Szacun wielki. Byłam i jestem pod ogromnym wrażeniem. Do dziś słyszę ....Śnić sen.....cudowne wykonanie nie tylko Pana Maciasa ale i wszystkich, którzy byli na tej scenie nawet tych, którzy nie śpiewali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwyższa pora zejść ze sceny Panie Macias i markująca śpiewanie pani Walczak !!!!!!!!!!!!!!!

      Usuń