Szukaj na tym blogu

wtorek, 14 lutego 2012

Żelazna Dama, czy Lady, a w ogóle to Baronessa Margaret Hilda Thatcher, Meryl Streep

Glutaminian sodu
Walentynkowe kino wypełnione po brzegi. Nie wiem jak było na pozostałych komedio-romantycznych seansach, ale na tym widzów nie brakowało. Powiedziałbym dziki tłum, jak na wtorek. Że niby walentynkowy? Tak w ogóle św. Walenty nigdy nie istniał i jest to tylko kulturowy wykwit.

Tak jak nigdy nie byłem wielbicielem Margaret Thatcher, tak Meryl Streep ściągnie mnie do kina zawsze. Niestety jest to film o talencie Meryl Streep i beztalenciu scenarzysty i reżysera, których z litości nie wymieniam, bo po co. Film jest o może nazbyt omijanym temacie starczej demencji, ale też o życiu rodziny w cieniu politycznych ambicji matki(którą rzeczona nazywa obowiązkiem), kobiecie w politycznym świecie zdominowanym przez mężczyzn, ideach, które albo się wciela w życie, albo tylko deklaruje, by zyskać poklask.

Ten sos ma tyle składników, że zaczyna smakować jak chińska zupka okraszona Meryl Streep w charakterze glutaminianu sodu. Sam glutaminian (Meryl Streep) zaczyna też chwilami dominować nad resztą zawartości, może w nadziei, że sam w sobie znajdzie uznanie.
O ile niczego nie można zarzucić reklamie filmu (choć scena “Gentlemen, shall we join the ladies?” niestety została z filmu wycięta), o tyle sam film może być jedynie słabo pogłębionym, dydaktycznym obrazem czasów, które dziś okazują się wcale nie takie minione (Grecja, Włochy!) z płytkim rysem psychologicznym.

Pewne stwierdzenia z filmu skłoniły mnie do sięgnięcia do Maxa Webera – za wiki:
“Polityk musi pokonywać własną próżność, która rodzi nierzeczowość i brak odpowiedzialności. Grzech zaczyna się, gdy dążenie do władzy nie staje się przedmiotem w służbie dobra wspólnego. Polityk, któremu chodzi tylko o sprawowanie władzy i zaspokojenie własnej próżności, będzie zawsze miernotą – nawet gdy odniesie zewnętrzne sukcesy. W polityce nie chodzi bowiem o władzę dla niej samej, ale o władzę w służbie idei. Dla Webera był to warunek polityki uczciwej i odpowiedzialnej: "Polityka jako zawód i powołanie ma sens wówczas, gdy łączy szansę wielkiej nagrody dzięki sukcesom i zapowiedź surowej kary za zawiniony brak sukcesów".”

Margaret Thatcher, cokolwiek o niej powiedzieć, była politykiem idei. Politycy z jakimi mamy do czynienia w naszym i innych europejskich krajach są jedynie glutaminianem sodu, podbijającym nasze podniebienie ułudą prawdziwego smaku.

1 komentarz:

  1. Trafione w sedno. Mam wciąż w oczach scenę, w której Tchather stąpa pośród róż i płatków... To miała być jakaś pewnie przenośnia, albo symbolika, ale jej rodowód... Brrr

    OdpowiedzUsuń