Homo homini…
Najpierw “W ciemności” Agnieszki Holland, potem zupełnie przypadkiem jakiś film o miłości w pełnych okrucieństwa wszelakiego czasach wojny secesyjnej, dziś “Róża” Wojtka Smarzowskiego i zupełnie przypadkiem “Bańka mydlana” Eytana Foxa.
Łączy te filmy truizm, że zwykli ludzie chcą wieść swe żywoty w szczęściu, radości i nieskrępowaniu.
Jednak w każdym z tych filmów ideologia taka lub inna czyni z nich ofiary depcząc ich i ich uczucia.
Z tego przypadkowego grona najbardziej wyróżnia się “W ciemności” swoją nieciekawą jednowymiarowością. “Różę” zaczyna banalny gwałt niemieckich żołdaków, a kończy wyjazd pastora zastąpionego przez katolickiego polskiego księdza.
Dorociński wzrusza honorem mężczyzny, Kulesza powala swą kobiecością. W tle, ale jakże wyraźnym, holocaust rdzennych mieszkańców w imię polityki, walki o wdzięcznych beneficjentów. Otoczenie nie przebiera w środkach, bohaterowie skazani są tylko na siebie. Dziś tylko złudzeniem może być, ze jest inaczej. Nie wierzysz, że sąsiad poderżnie ci gardło dla własnego interesu? Lepiej w to uwierz?
Homo homini lupus est.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz